5 dni na Rodos – co warto zobaczyć? Rejs łódką, Archangelos Cave, Lindos i wiele innych atrakcji
Ostatni post był stricte praktyczny, w dzisiejszym opowiem co udało nam się zobaczyć. Jakie miejsca polecamy, a które niekoniecznie. Zaczynamy!
- 5 dni na Rodos, praktyczne informacje + PLAN ZWIEDZANIA.
Co zobaczyliśmy na Rodos?
Z racji, że mieliśmy przygotowany plan zwiedzania dzień po dniu, to w taki też sposób opowiem, o tym, co udało nam się zobaczyć.
Dzień pierwszy na Rodos – przylot, zakwaterowanie, spacer po okolicy
Na lotnisko dotarliśmy zgodnie z planem lotu, a więc na miejscu w Stegnie (bo to właśnie tam mieliśmy zakwaterowanie) byliśmy mniej więcej o godzinie 16.00. Po drodze szukaliśmy większego sklepu, by zrobić zakupy na śniadanie i od razu napisze tutaj, że takie duże supermarkety, najczęściej znajdują się przy głównych ulicach. W małych miejscowościach masz dostęp jedynie do malutkich sklepików, w których ceny są nieco wyższe.
Zakwaterowaliśmy się, odświeżyliśmy się i udaliśmy się do pierwszego miejsca - Stegna Viewpoint, czyli punktu widokowego. Zrobiliśmy kilka zdjęć i ruszyliśmy się w stronę Archangelos Cave, gdzie niestety nie dotarliśmy, ponieważ okazało się, że to miejsce znajdowało się po drugiej stronie wzgórza. Wieczór zakończyliśmy wizytą w restauracji i kieliszkiem uzo. Dzień przylotu zawsze jest dla nas dniem rozpoznawczym, dlatego też nie nastawiałam się na duże zwiedzanie. Chociaż wyspa Rodos na każdym kroku zachwyca krajobrazami i już pierwszego dnia mogliśmy zacząć je podziwiać.
Dzień drugi na Rodos – zwiedziliśmy pół wyspy
Dzień drugi był na maksa intensywny, nie mieliśmy nawet czasu na jedzenie. Pod koniec „wycieczki” ze zmęczenia dopadła mnie migrena, ale było przepięknie!
Archangelos Cave
Dzień zaczęliśmy od pysznego śniadania na naszej werandzie. Następnie szybkie ogarnięcie i w trasę. Na początek punkt z poprzedniego dnia, czyli Archangelos Cave. Objechaliśmy dużą górę znajdująca się nieopodal naszego miejsca zakwaterowania, trafiliśmy na zamkniętą drogę z zakazem wstępu. Jednak nie poddaliśmy się. Zostawiliśmy samochód i poszliśmy dalej pieszo. Dotarliśmy do morza, ale dalej nie widzieliśmy Archangelos Cave, na szczęście mężu wypatrzył ścieżkę i się udało.
Trafiliśmy do cudownego miejsca Archangelos Cave, w którym spędziliśmy około półtorej godziny. To miejsce jest obłędne! Woda jest niezwykle czysta i ma niesamowity kolor. Z chęcią spędziłabym tam cały dzień. Punkt obowiązkowy na mapie Rodos!!!
Hole in the Rock, Red Sand Beach
Naszym kolejnym celem była „dziura w skale” oraz Red Sand Beach. Do miejsca jechaliśmy szutrowymi drogami, niczym przez Saharę (a Pan z wypożyczalni mówił – tylko nie róbcie safari :P). Po drodze mijaliśmy stada kóz i podziwialiśmy piękne widoki. Niestety droga była dość ciężka i ostatecznie nie udało nam się dotrzeć na miejsce, ale …. nie odpuściliśmy – o czym przeczytasz za chwilę!
Feraklos Castle
Zamek, a w zasadzie ruiny zamku znajdujące się na wschodnim wybrzeżu wyspy. Aby dotrzeć do ruin musieliśmy przemierzyć pieszo strome wzgórze, jakieś 85 metrów. Sam teren ruin odrobinę zaniedbany, może dlatego, że na wsypie podczas naszego pobytu nie było jeszcze sezonu turystycznego, jednak dla samego widoku, warto się tam wybrać! Ze wzgórza ciągnie się piękny widok na morze, plaże i góry.
Lindos
Naszym kolejnym celem było stare miasto Lindos i wszelkie atrakcje z nim związane i od razu tutaj napiszę, na ten punkt zaplanowaliśmy zbyt mało czasu. Aby dokładnie zwiedzić to miasto, poświęć minimum pół dnia.
Do samego miasteczka nie wjedziesz samochodem, dlatego trzeba poszukać sobie parkingu. Nam udało się znaleźć darmowy, całkiem niedaleko wejścia głównego do miasta. Inne parkingi płatne były około 5 Euro.
Prasonisi Beach
Nasz kolejny cel, czyli półwysep mieszczący się na samym końcu wyspy w południowo-zachodniej części, oddzielający od siebie Morze Egejskie i Morze Śródziemne. Miejsce idealne dla miłośników windsurfingu i kitesurfingu. To ciągnąca się plaża z cudownym widokiem. Tutaj chcieliśmy wejść do wody, jednak wiatr był zbyt mocny, więc odpuściliśmy sobie.
Kolejny punkt, Limni Apolakkias, jednak po drodze szukaliśmy plaż, na których moglibyśmy usiąść i przy okazji wejść do wody. Niestety na wschodniej części wyspy ciężko jest taką znaleźć. Niemniej jednak widoki tam są nieziemskie. Woda niesamowicie błękitna, a z tyłu góry dodające całości uroku.
Rhodescape Park, a w zasadzie Limni Apolakkias
Do tego punktu jechaliśmy dość długo i zastanawialiśmy się, czy jezioro nie okaże się wyschnięte, ale nic z tych rzeczy. Po dotarciu naszym oczom ukazał się przepiękny zbiornik z niesamowitym odcieniem wody i zaporą. Całość otoczona górami i lasami.
Zamek Monolit
Zamek mieszczący się około 2 km od Monolithos na zachodnim wybrzeżu wyspy, zbudowany na szczycie stromej skały. Aby tam wyjść, trzeba pokonać kilkanaście schodków, jednak warto! To przepięknie usytuowane ruiny, które mają niezwykle malowniczy widok. Gwarantuję, będziesz się zachwycać. Po drodze do kolejnego punktu zatrzymaliśmy się jeszcze z daleka, by zrobić zdjęcie ruin z widokiem na morze.
Jedziemy dalej i zatrzymujemy się obok zamku Kritinia.
Zamek Kritinia
Zamek był już naszym ostatnim celem, pozostałe punkty, o których wspominałam w poprzednim poście po prostu sobie odpuściliśmy, dosłownie nie mieliśmy już siły. Tym bardziej, że musieliśmy jeszcze przejechać pół wyspy, by wrócić do swojego noclegu.
Zamek Kritinia znajduje się w północnej części wysyp i położony jest w bardzo malowniczej miejscowości. Po wyjściu na jego ruiny możesz podziwiać zapierający dech w piersiach widok. Punkt warty odwiedzenia!
Po wizycie na zamku Kritinia udaliśmy się w kierunku naszego miejsca pobytu, zahaczając o sklep spożywczy. Szybkie odświeżenie i ruszyliśmy na pyszne jedzonko! To był naprawdę fajny dzień. Dużo się działo!
Dzień trzeci na Rodos - Seven Springs, Anthony Quinn Bay, Stare Miasto i wiele innych atrakcji.
Nasz trzeci dzień również zapowiadał się aktywnie, jednak nie był już tak intensywny jak poprzedni. Zwiedzanie zaczęliśmy „od tyłu”, czyli inaczej, niż to było w planie przygotowanym przeze mnie.
Na początek punkt widokowy St Stephen's Hill (Monte Smith) i tutaj była naprawdę szybka piłka. W zasadzie wyszliśmy z auta, zrobiliśmy kilka zdjęć i ruszyliśmy dalej. Jest to punkt, który można sobie darować, ale znajduje się nieopodal Starego Miasta Rodos, więc nic też nie szkodzi, by na chwile się zatrzymać i podziwiać piękny krajobraz.
Nasz kolejny cel Stare Miasto Rodos. O matko, ale tam jest pięknie. Jak ja żałowałam, że nie zabrałam ze sobą długiej, zjawiskowej sukni, by móc wykonać zdjęcia w tak cudownym otoczeniu. Stare Miasto zachwyca na każdym kroku. W zasadzie jest ono otoczone murami co wygląda spektakularnie. Dodatkowy efekt robi tutaj port, z wiatrakami, obok których możesz podziwiać przepiękne jachty. To trzeba zobaczyć!
W Starym Mieście udało nam się zaparkować za darmo przy białej linii.
Mała ciekawostka:
Pasy oznaczone na biało – darmowe miejsca parkingowe.
Pasy oznaczone na żółto - zakaz parkowania.
Pasy oznaczone na niebiesko – parking płatny.
Kallithea Springs
Kallithea Springs to kolejny obowiązkowy punkt, który Cię zachwyci. To odnowione termy i już samo przejście przez bramę wejściową robi wrażenie. Znajdziesz tu niewielką zatoczkę, magiczny ogród i niezwykłe budynki. Zdecydowanie warto się tam wybrać!
O dziwo wejście jest tam bezpłatne (przynajmniej poza sezonem).
Anthony Quinn Bay
Zatoka, która swoją nazwę zyskała na cześć sławnego aktora. Jest to miejsce niezwykle popularne wśród turystów, ale nie sama plaża robi tutaj furorę. Będąc tam, koniecznie znajdź stromą ścieżkę obok parkinu, która zaprowadzi Ci na skały z niesamowitymi widokami. Uwierz, oszalejesz na punkcie tego krajobrazu!
Seven Springs
Na ten punkt czekałam najbardziej. W sieci to miejsce przestawione jest obłędnie, przez co cały pobyt, aż mnie nosiło by tam pojechać. Dotarliśmy na miejsce i zaczęliśmy szukać słynnego wodospadu. Nie skłamię, ale kręciliśmy się w kółko dobre 30 minut i nic. Kto by się spodziewał, że aby dojść do wodospadu (najkrótszą drogą) trzeba przejść przez 200 metrowy tunel (no dobra nie doczytałam tego robiąc plan, mój błąd). Nie chciałam się poddawać i szybko znalazłam zdjęcia jak ludzie wchodzą do tunelu. Na pewniaka weszłam z latarką w telefonie, szłam naprawdę długo, aż w końcu zobaczyłam światełko w tunelu, nie wiedziałam, co tam jest, ale wróciłam po męża. Idziemy! Światełko oznaczało jedynie połowę drogi. Tym sposobem przemierzyliśmy tunel wypełniony wodą po kostki i wyszliśmy tuż obok wodospadu. Co prawda nie był on aż tak spektakularny jak na zdjęciach w sieci, ale był. Największą frajdą było jednak przejście przez sam tunel.
Dla mniej odważnych do wodospadu można dotrzeć przechodząc przez las i drogę.
Tsambika Beach
Ostatnim naszym punktem w tym dniu była plaża Tsambika. Tutaj planowaliśmy wejść do wody, ale pojawiła się chmura, która zrujnowała nasz plan. Na szczęście nie padało, więc porobiliśmy zdjęcia, polataliśmy dronem i po prostu odpoczęliśmy.
Następnie udaliśmy się do naszego noclegu, który znajdował się nieopodal. Chwila odpoczynku i ruszyliśmy na pyszne jedzonko w Stegnie.
Dzień czwarty na Rodos – pływaliśmy łódką i leniuchowaliśmy
Zgodnie z moim planem pogoda w tym dniu była wymarzona! To była świetna okazja by udać się na rejs łódką, a następnie chillować na plaży
Wynajem łódek był tuż obok nas. W zasadzie wystarczyło, że wychyliliśmy się zza werandy. Oczywiście polecam Dream Boats Rental. Wszystko szybko i sprawnie, a właściciel bardzo miły i pomocny. Za wynajem łódki zapłaciliśmy 120 Euro / 2 godziny, czyli około 560 zł. W cenie było już paliwo. Muszę przyznać, że to były 2 godziny atrakcji i to nie tylko tych z widokami. Zaaferowani tym, że wypłyniemy łodzią w morze i to całkiem sami, zapomnieliśmy drona, a więc z połowy trasy wracaliśmy się pod nasz domek. Natomiast gdy już skończyliśmy nagrywać ujęcia z drona i mężu chciał nim wylądować, dron zaczął się dziwnie zachowywać i niebezpiecznie zbliżać się do wody. Trzeba było go ratować i łapać, a niestety pracujące śmigła trochę poraniły jego dłonie (niczym po spotkaniu z jakąś drapieżną rybą). Sam rejs był cudowny, to atrakcja, którą będę polecam i uważam, że jest warta swojej ceny. Poczuć się jak kapitan – kto by tego nie chciał.
Dzień piąty na Rodos – Dolina Motyli, chill na plaży i powrót
Wszystko co dobre szybko się kończy! W ostatnim dniu zaplanowałam kilka punktów na mapie, ale w ostateczności odwiedziliśmy tylko jedno z planowanych.
Dzień rozpoczęliśmy tradycyjne od śniadania na werandzie, następnie szybkie dopakowanie, posprzątanie domku i ruszyliśmy w kierunku Doliny Motyli.
Dolina Motyli
To miejsce, o którym wiele osób do mnie pisało na Instagramie – „koniecznie się tam wybierz” no i tak zrobiliśmy. Tyle, że motyli jeszcze nie było. Za wstęp zapłaciliśmy 3 Euro/1 osobę (w sezonie drożej). Sam obszar bardzo piękny, idealny na spacer dla całych rodzin. Duży las, a w nim wodospady i ciągnące się ścieżki. Ogólne wrażenie wow, ale jak wiadomo był ten mały niesmak – nie było motyli. Jedynie kilka krabów rzecznych. Aby zobaczyć motyle najlepiej jest wybrać się tam w sezonie – czerwiec, lipiec, sierpień.
Ale czy w ogóle nie widzieliśmy motyli? Widzieliśmy, aż trzy :) W dość nietypowym miejscu bo przy toaletach.
Po wizycie w Dolinie Motyli, szukaliśmy plaży, na której moglibyśmy poleżeć przed lotem. Tym sposobem wylądowaliśmy na Soroni Beach, a później na Paradisi Beach. Ta druga plaża to miejsce idealne dla miłośników windsurfingu i kitesurfingu. Z przyjemnością oglądaliśmy jak pływają i podskakują na falach.
Trzy godziny przed lotem zebraliśmy się i ruszyliśmy na lotnisko oddać samochód i czekać na samolot. Wylot był odrobinę opóźniony, ale to dosłownie o parę minut.
Podsumowując:
To było 5 dni, które będę wspominać bardzo, bardzo długo. Dużo zwiedziliśmy, ale i odpoczęliśmy od codziennych obowiązków. Z całego wyjazdu chyba tak najbardziej, podobał mi się rejs łódką oraz wizyta w Archangelos Cave. Uwielbiałam też nasze wieczorne wypady do restauracji i posiadówki na werandzie. To był bardzo dobry pobyt.
Grecja pokazała się od jak najpiękniejszej strony. Nie pozostało mi nic innego jak planować pobyt na kolejnej greckiej wyspie.
Do następnego!
Komentarze
Prześlij komentarz