Tajlandia – niesamowite plaże, pyszne jedzenie, zachody słońca i urocze małpeczki
Tydzień w Tajlandii – co udało się zobaczyć?
Tajlandia jest niesamowita. To piękne widoki, świetne jedzenie, sympatyczni ludzie, ciekawa pogoda, urocze makaki – miejsce, w którym bez większego zastanowienia mogłabym spędzić całą zimę. Trzy miesiące w Tajlandii – to mogłoby być coś! Może kiedyś się uda.
W dzisiejszym poście pokażę Ci jak spędziliśmy urlop w Tajlandii i co takiego mi się tam spodobało. Zacznę od najlepszego, czyli plaż.
RAJSKIE PLAŻE
Tajlandia może pochwalić się rajskimi plażami. Wystarczy wsiąść do łodzi, którą znajdziesz praktycznie przy każdym brzegu, a ona za niewielką opłatą doprowadzi Cię do niesamowitych miejsc. Jakie plaże udało nam się zobaczyć?
Railay Beach
Mniej więcej 4 km od plaży Ao Nang drogą morską dotrzesz do przepięknej Railay Beach. Lazurowa woda, skaliste otoczenie, cudowna roślinność i czysty piasek. Taka właśnie jest Railay Beach. Plaża jest czysta, cumują przy niej łodzie, a woda przejrzysta i ciepła. Oprócz plaży znajduje się tam hotel, do którego dotrzeć można jedynie drogą morską oraz niewielkie targowisko, na którym niestety, ale jest dość drogo. Na plaży spędziliśmy jakieś 3 godzinki, i to było dla nas zdecydowanie wystarczająco.
Pai Plong Beach
Jedna z ładniejszych plaż, do której mogliśmy dotrzeć pieszo, czyli Pai Plong Beach. Prowadziła do niej stroma trasa Monkey Trail. Co ciekawe, aby wejść na plażę należało się wpisać przy strażniku do księgi: imię, nazwisko, ilość osób, czas wejścia. Wychodząc, natomiast należało wpisać czas opuszczenia plaży. Na Pai Plong Beach znajduje się tylko jeden hotel, pomost, skały i szmaragdowa woda. Tutaj byliśmy dwa razy i za każdym razem byliśmy oczarowani.
Jeszcze przed wylotem do Tajlandii z Polski wykupiliśmy wycieczkę „4 wyspy”, na której mogliśmy chillować i podziwiać kolejne miejsca. Za wycieczkę zapłaciliśmy około 500 zł. Podobne wycieczki można było zorganizować na miejscu na własną rękę i wychodziło to taniej. Dlatego jeśli wybierasz się do Tajlandii szukaj wycieczek/rejsów na miejscu. Wiadomo – program będzie się trochę różnił, ale to nie znaczy, że będzie gorszy :)
Podczas wycieczki odwiedziliśmy:
Phra nang Cave Beach
To kolejna plaża, którą udało nam się odwiedzić. Aby do niej dotrzeć musieliśmy przemierzyć przepiękny, skalisty, porośnięty zielenią szlak East Raylay Viewpoint Trailhead. Widoki robiły wrażenie. Niesamowite, że skały tworzą takie cudowne formację. Sama plaża niewielka, czysta, a woda niczym szmaragd. Obok plaży zapaleni wspinacze przemieszczali się na stromych skałach.
Thale Waek
Malutka wysepka, na której piasek był niczym mąka, a woda tak przejrzysta, że aż trudno było w to uwierzyć. Małe Malediwy? Z wysepki Thale Waek podczas odpływu można udać się na porośniętą trawą i drzewami wyspę Ko Thap, dzieli je od siebie dosłownie kilkanaście metrów. Niestety podczas naszego pobytu był przypływ, więc nie przechodziliśmy na drugą stronę. Nie chcieliśmy ryzykować zamoczenia aparatu. I tak widok był obłędny. Jedynym minusem na tej wyspie była spora ilość ludzi.
Po snoorkowaniu dotarliśmy do ostatniej wyspy.
Ko Poda
Ta wyspa i plaża tam znajdująca się podobała mi się najbardziej. Cudowne widoki, błękitna woda, czysty piasek, łodzie przy brzegu – idealnie! Tam zjedliśmy obiad, pływaliśmy w wodzie i odrobinę chillowaliśmy, choć było tak pięknie, że nie mogłam usiedzieć na miejscu. Żałuję, że nie spędzaliśmy tam więcej czasu – koniecznie musimy wrócić! Podczas naszego pobytu na Ko Poda, niebo nagle zrobiło się granatowe, co wyglądało niesamowicie! Zobacz sam/a.
Najbliżej od naszego hotelu znajdowały się jeszcze dwie plaże, co prawda mniej efektowne, niż pozostałe, ale również je odwiedzaliśmy.
Hat Noppharat Thara
Hat Noppharat Thara to plaża, do której mieliśmy najbliżej, ale praktycznie z niej nie korzystaliśmy. Za to pewnego popołudnia zrobiliśmy sobie tam dłuuuugi spacer, a później podziwialiśmy zachód słońca. Było pięknie.
Ao Nang Beach
Na tej plaży chillowało zawsze najwięcej osób. Nic dziwnego - znajduje się ona praktycznie przy głównej drodze obok restauracji, barów czy sklepów. To miejsce ewidentnie tętni życiem. Sami często tam przesiadywaliśmy, nie tylko w dzień, ale i wieczorami oglądając przepiękny zachód słońca. Ao Nang Beach to jakby centrum, mogłeś załatwić tam wszystko: kupić rejs, wynająć skuter, zjeść pyszne jedzenie, napić się orzeźwiającej lemoniady i plażować.
Wyspa James Bonda (Ko Tapu), kajaki, wioska Panyee i świątynia Suwan Khuha
Drugą wycieczką, jaką wykupiliśmy jeszcze w Polsce była „Wyspa James Bonda”, podczas której mieliśmy sporo świetnych atrakcji. Sam rejs long boatem był przeżyciem. Kilka razy zastanawiałam się, kiedy wylądujemy w wodzie, a fale uderzające o łódź nie pozastawiały na nas suchej nitki. Ok, ale wszystko poklei.
Jaskinie Lod Nai
Tutaj mieliśmy wpłynąć kajakami pod strop jaskiń Lod Nai i podziwiać stalaktyty i stalagmity. Na nasze nieszczęście akurat podczas naszego pobytu w tym miejscu, był przypływ przez co nie było opcji by wpłynąć pod jaskinie - raczej nie chciałabym ryzykować zostaniem w wodzie na stałe. Dlatego podziwialiśmy formacje skalne i jaskinie z zewnątrz. Muszę przyznać, że robiły wrażenie. Sam fakt płynięcia małymi kajakami między ogromnymi skałami. Widoki – wow!
Wyspa Khao Ping Kan
Wyspa Khao Ping Kan, znana jako wyspa James'a Bonda. To właśnie tutaj na słynnej 20-metrowej formacji skalnej wykonane zostały zdjęcia do filmu: Człowiek ze złotym pistoletem. Sama wyspa mogłaby robić naprawdę spore wrażenie gdyby nie fakt, że przewija się tam mnóstwo ludzi! Przerażająca ilość, przez co atrakcja traci swój urok i jak dla mnie jest przereklamowana. Miejsce, które można zobaczyć raz i więcej nie potrzeba. Trochę się nakręciłam faktem, że na wyspie Khao Ping Kan można zobaczyć warany, niestety nam się to nie udało. Przy takiej liczbie osób, sama wolałabym się nie wychylać.
Wioska Panyee
Kolejnym puntem wycieczki była wioska Panyee zbudowana na palach, na której osiedlili się muzułmanie. To niezwykłe miejsce, wszystko jakby unosiło się na wodzie, domy, targi, restauracje, świątynie, szkoła – coś niesamowitego. Co ciekawe, w wiosce znajduje się boisko do piłki nożnej, a drużyna piłkarska Panyee FC jest jedną z najlepszych w południowej Tajlandii. Ciekawe ile piłek zginęło już w wodzie. Miejsce warte odwiedzenia! W wiosce Panyee zjedliśmy pyszny obiad, pospacerowaliśmy i ruszyliśmy do kolejnego punktu.
Świątynia Małpy Suwan Khuha
Ostatnim punktem była wizyta w świątyni buddyjskiej znajdującej się wewnątrz kompleksu jaskiń, gdzie przechadzały się urocze małpy. W świątyni można było zobaczyć ogromny posąg Buddy otoczony małymi posągami. W środku, jak i na zewnątrz świątyni, przechadzały się makaki.
Monkey Trail, Ao Nang
Monkey Trail, Ao Nang to trasa prowadząca do plaży Pai Plong Beach. To drewniane, strome stopnie w niektórych miejscach niczym drabina, które prowadzą przez dżunglę. Przechodząc tam – dało się zmęczyć. Na początku ścieżki, tuż przy buddyjskiej kaplicy, również przesiadywała duża grupa makaków. Zapewne stąd wzięła się nazwa szlaku.
Zachody słońca w Tajlandii
Zachody słońca w Tajlandii są niesamowite! Codziennie chodziliśmy na różne plaże by je podziwiać. Zaskoczeniem dla mnie był fakt, że zawsze zbierał się tłum ludzi, nie ważne czy turyści, czy „lokalsi”, wszyscy siadali i podziwiali spektakl, relaksując się przy tym. Wtedy czas jakby zwalniał.
Kajaki Ao Nang Beach
Pewnego dnia mieliśmy ambitny plan popłynąć pod skałę znajdującą się obok plaży Pai Plong Beach. W tym celu wynajęliśmy kajak na Ao Nang Beach, co prawda wiosłował głównie mąż, a ja podziwiałam widoki :P. W godzinę prawie się udało: spaliliśmy się na słońcu, postresowałam się falami, które tworzyły przepływające w pobliżu łodzie i wróciliśmy. Było naprawdę fajnie :).
Co jedliśmy będąc w Tajlandii?
Jedzenie w Tajlandii jest obłędne, jeśli lubisz intensywne i ostre smaki to będzie dla Ciebie raj. My szczerze, przepadliśmy! W każdej restauracji, w której byliśmy zjedliśmy smacznie. Porcje nie za duże, ale spokojnie możnabyło się najeść. Poniżej kilka restauracji, w których byliśmy. Choć muszę przyznać, że w ostatnie dni pobytu spędzaliśmy na marketach/bazarkach. Jedzenie było tam o połowę tańsze, a równie smaczne, no i można było poczuć typowo tajski klimat.
PODSUMOWUJĄC POBYT W TAJLANDII
Moje podsumowanie nie będzie długie, bo tak naprawdę wszystko co chciałam już pokazałam, a jeśli uważnie czytałaś/eś oba posty to już wiesz, że Tajlandia mnie zachwyciła.
Pobyt w Tajlandii zapamiętam na bardzo długo. Pierwszy raz w życiu czuję (no dobra, nie licząc Czarnogóry, w której chce zamieszkać :)) tak w 100 procentach, że mogłabym tam wrócić, nawet teraz. Po prostu zauroczyło mnie to miejsce. Nie tylko widoki, ale i jedzenie i poczucie swobody/wolności.
*Do Tajlandii wybraliśmy się z biurem podróży ITAKA.
A Ty chciałabyś/chciałbyś odwiedzić Tajlandię? A może już to zrobiłaś/eś. Napisz w komentarzu.
Do następnego!
Komentarze
Prześlij komentarz