Flamingi, lasy namorzynowe, rajskie plaże, katamaran, skuter… Zobacz jak spędziliśmy tydzień na Kubie!
Dużo ciężej przyszło mi
zebranie się do pisania drugiej części postu z Kuby. Miało na to wpływ sporo
czynników, chociażby aktualne zdarzenia w naszym kraju i na świecie. Ponadto po
naszym kubańskim urlopie miałam sporo zaległości do nadrobienia na blogu, ale
na szczęście wyszłam już na prostą. Szczerze, nie lubię takich sytuacji, gdyż
dość mocno wpływają one na moje samopoczucie. Nie lubię też myśleć o tym, że
mam coś nieuporządkowane przez co tworzą mi się nieplanowane opóźnienia.
Niemniej jednak, tak jak każdy czasem i ja potrzebuję odsapnąć od niektórych
rzeczy…
Swoją drogą w tym momencie powinnam szczegółowo planować naszą kwietniową podróż, jednak jak się domyślacie musimy ją przełożyć. Liczę, że uda nam się ją zrealizować jeszcze w tym roku, choć tutaj nic nie zależy od nas. Cieszę się, że w ogóle podjęliśmy na początku roku decyzję o urlopie na Kubie, bo przynajmniej mamy aktualnie co wspominać!
Swoją drogą w tym momencie powinnam szczegółowo planować naszą kwietniową podróż, jednak jak się domyślacie musimy ją przełożyć. Liczę, że uda nam się ją zrealizować jeszcze w tym roku, choć tutaj nic nie zależy od nas. Cieszę się, że w ogóle podjęliśmy na początku roku decyzję o urlopie na Kubie, bo przynajmniej mamy aktualnie co wspominać!
Tydzień na Kubie!
Kuba jest totalnie innym krajem niż wszystkie. Tam życie toczy się
powoli, nie ma takiego biegu jak chociażby u nas. Dzięki czemu można całkowicie
wyluzować, odpocząć i przede wszystkim zwolnić. Tak też było podczas naszego
8-dniowego pobytu. Rajskie plaże, turkusowa woda, palmy i cudowne słońce, czyli
reset, którego oboje z mężem potrzebowaliśmy.
W dzisiejszym poście będziecie mogli zobaczyć jak spędziliśmy 8-dni na
Kubie, co zobaczyliśmy i czy ostatecznie znaleźliśmy flamingi!
Czym poruszać się na Kubie?
Pierwsze pytanie, czyli czym poruszać się na Kubie. Wybierając się na
urlop mieliśmy ambitne plany wynajęcia samochodu. W zasadzie byliśmy już na to
nastawieni, ale wyszło nieco inaczej. Przez pierwsze kilka dni pobytu
postawiliśmy typowo na odpoczynek, później chcieliśmy nieco pozwiedzać, a do
tego potrzebowaliśmy transportu. Początkowo celowaliśmy w wynajęcie samochodu,
okazało się jednak, że kubańczycy wypożyczają samochody, ale tylko i wyłącznie
na minimum 3 doby, co się kompletnie nam nie opłacało. Z racji, że nasz pobyt
trwał 8 dni, to wynajęcie samochodu na 3 doby dość mocno by nas ograniczyło,
mniej plażowania, mniej relaksu i mniej wyluzowania, a przecież nie o to nam
chodziło. Ostatecznie więc zdecydowaliśmy się na skuter, którego koszt
wynajęcia na 1 dzień wyniósł nas 25 CUC plus jakieś 3 CUC za paliwo. Jak na
Kubańskie ceny wyszło całkiem fajnie, a my mieliśmy okazję powygłupiać się na
skuterze i nieco pozwiedzać. Ponadto codziennie między hotelami kursował
piętrowy autobus, którego również nie mogliśmy sobie odpuścić. Kosztowało to 5
CUC za osobę na cały dzień.
Jeśli chodzi o ceny transportu na Kubie nie należą one do NAJTAŃSZYCH.
Żeby Wam to uświadomić poniżej małe zestawienie:
- WYNAJEM SAMOCHODU – ok. 100 CUC / 1 doba (min. 3 doby)
- WYNAJEM SKUTERA – ok. 25 CUC / 1 doba
- TAKSÓWKA Z CAYO GUILLERMO DO NAJBLIŻSZEGO MIASTECZKA MORON – ok. 100 CUC (jakieś 100 km w jedną stronę)
- AUTOBUS KURSUJĄCY MIĘDZY HOTELAMI – 5 CUC za osobę na cały dzień, co wychodziło najtaniej, ale było też niezwykle męczące.
Wynajęcie skutera wiązało się z JEDNYM - jedziemy szukać flamingów!!!
Najpierw jednak piętrowy autobus.
Przejażdżka piętrowym autobusem i zwiedzanie okolicy
Dzień przed wynajęciem skutera zdecydowaliśmy się na przejażdżkę
autobusem, która była ciekawą atrakcją, ale sama w sobie dość męcząca. Chcieliśmy
wybrać się na kilku godzinną przejażdżkę, która w rezultacie przerodziła się w
cały dzień w pełnym słońcu - głowa pod koniec po prostu mi pękała. Zacznijmy
jednak od samego autobusu. Jak już wspomniałam cena za całodniową przejażdżkę
nie była duża, tym bardziej, że była to możliwość podziwiania z piętra autobusu
cudownych widoków dwóch wysp. Był to czas kiedy udało nam się zobaczyć lasy namorzynowe jak i dwukrotnie flamingi stojące w wodzie, ale też
czas kiedy „urywało nam głowy”. Kierowca jechał pewnie 100km/h, przez co
siedząc na piętrze bez dachu, musieliśmy mocno się trzymać by nic nie zgubić,
niemniej jednak uważam, że było warto tym bardziej, że widoki na prawdę boskie.
W tym też dniu udało nam się odwiedzić lokalne „centrum handlowe” La Gaviota Commercial Center oraz zgubić się poszukując
niewielkiego portu, który jak się okazało był całkiem w innym miejscu. Z dwojga
złego, spacerując znaleźliśmy latające
sępy i boską plażę, do której dopływały niewielkie rzeczki, wyglądało to
obłędnie. Po męczącym spacerze postanowiliśmy udać się w kierunku hotelu,
zatrzymując się jeszcze na cudownej Playa
Pilar. Do hotelu wróciliśmy około 18 godziny, idealnie na kolację.
Lasy Namorzynowe
Jeden z dziwniejszych widoków na Kubie, czyli ususzone drzewa, w
towarzystwie zieleni i wody, które wyglądają jednocześnie mrocznie i uroczo.
Nam niesamowicie się to podobało, tym bardziej, że między całą tą roślinności
często można napotkać flamingi.
La Gaviota Commercial Center
Kubańskie centrum handlowe na wyspie Cayo Coco, czyli coś co wygląda u
nas zupełnie inaczej. Na Kubie to niewielki budynek w którym znajdziemy kilka
sklepików, małą knajpę i nic więcej.
Playa Pilar
Jedna z najpiękniejszych plaż jakie kiedykolwiek widziałam. Cudowny
piasek niczym mąka i lazurowa woda, coś niesamowitego, będąc na wyspie Cayo Guillermo to obowiązkowy
punkt, którego nie pożałujecie. Plaża znajdowała się od naszego hotelu
jakieś 4 km, czyli około 5 minut jazdy autobusem czy skuterem.
W poszukiwaniu flamingów i przejażdżka skuterem
Jak wspomniałam w pierwszym poście z Kuby, Cayo Coco i Cayo Guillermo,
były to dwie wyspy, na których tak na prawdę przebywaliśmy, dzięki czemu
mogliśmy je na spokojnie pozwiedzać. Jednak mała uwaga! Odległości na tych
dwóch wyspach są tak duże, że bez samochodu czy skutera się nie obejdzie.
Dlatego postawiliśmy na skuter, tym bardziej, że cena nie odstraszała. Tym
sposobem mogliśmy pozwiedzać wyspę i poszukać flamingów, których niestety nie
udało nam się w tym dniu sfotografować. Flamingi były pochowane między krzakami
z dala od ulicy, a więc widzieliśmy je jedynie z dużej odległości. Tak czy
inaczej przejażdżka skuterem była przednia. Wiatr we włosach, ciągłe przystanki
i piękne widoki, zdecydowanie polecam!
Katamaranem po Oceanie Atlantyckim
Nasz hotel oferował darmową pół godzinną przejażdżkę katamaranem po Oceanie. Warunek był
tylko jeden, wiatr nie mógł być zbyt silny. Oczywiście z naszym szczęściem
tylko 7 i 8 dnia naszego pobytu było spokojnie. Mimo to udało nam się popływać,
tuż przed wymeldowaniem się z hotelu. Z
racji, iż baliśmy się o telefony i aparat z tej atrakcji nie mamy zdjęć, ale
zapewniam, że było warto.
Cały pobyt był bardzo udany,
dlatego też cieszę się, że ostatecznie zdecydowaliśmy się na niego i tam
wylądowaliśmy. Pozostaje nam jedynie kiedyś wrócić, by zwiedzić Hawanę, także
cel zostanie wpisany na naszą listę podróżniczą!
Odwiedźcie pierwszy post z Kuby i inne nasze podróżnicze wpisy:
- Wymarzone wakacje na Kubie! Zobacz co warto wiedzieć przed wyjazdem na Karaiby;
- Tunezja, czyli kolejny kawałek Afryki za nami!;
- Hurghada, Egipt kilka wskazówek - strach się bać.
Dobrego dnia!
Komentarze
Prześlij komentarz