Weekend we Lwowie – co udało się nam zwiedzić!
Pamiętacie, jak przy okazji relacji
z Cypru wspominałam, że plany były całkiem inne i zamiast na wyspie mieliśmy
spędzić weekend we Lwowie? Niestety sytuacja na Ukrainie była wówczas napięta,
dlatego zrezygnowaliśmy z wyjazdu. Po prostu nie chcieliśmy niepotrzebnie
ryzykować. Pomysł ten zszedł na dalszy plan i szczerze nie spodziewałam się, że
jeszcze w tym roku wylądujemy właśnie na Ukrainie.
Weekend we Lwowie
Kolejny plany dotyczące wyjazdu do Lwowa zaczęliśmy snuć już po
powrocie z Tunezji, jednak tak naprawdę organizacją wycieczki zajęliśmy się
jakieś dwa tygodnie przed planowanym pobytem.
Co warto wiedzieć przed wyjazdem na Ukrainę
- Paszport – jak wiecie Ukraina nie jest członkiem Unii Europejskiej ani nie należy do strefy Schengen, a więc żeby przekroczyć granice, konieczny jest paszport! Jego ważność powinna być minimum 3 miesiące od daty powrotu do Polski. Bezy wizy obywatele polscy mogą spędzić na Ukrainie 90 dni od daty wyjazdu.
- Zielona karta, czyli międzynarodowy certyfikat, który potwierdza, że kierowca posiada ważne ubezpieczenie OC. Karta ta potrzebna jest w przypadku gdy zostaniemy zatrzymani przez policję lub ulegniemy wypadkowi samochodowemu. Zieloną kartę wyrabiamy w ubezpieczalni najczęściej za darmo (tak też było w naszym przypadku), wszystko zależy od ubezpieczyciela.
- Waluta na Ukrainie – waluta, jaka obowiązuje na Ukrainie to hrywny, które warto wymienić już na jej terytorium, wówczas kurs jest znacznie korzystniejszy. My część pieniędzy rozmieniliśmy zaraz po przejściu przez granicę, ale był to błąd. Kurs na dzień 9 listopada 2019 r. wynosił 6 UAH, natomiast już w samym Lwowie około 6,27 UAH.
Samochodem przez granicę Polsko-Ukraińską w Korczowej, jak to wygląda w praktyce?
Początkowo w planach mieliśmy podróż autobusem lub pociągiem, ale gdy
przejrzeliśmy ofertę przewoźników, wybiliśmy sobie to z głowy. Nie uśmiechała
nam się przesiadka i 10 godzin w trasie, tym bardziej, że z naszej miejscowości
do Lwowa mamy jedynie 250 km, czyli około 3 godziny drogi. Stwierdziliśmy więc,
że jedziemy samochodem, warunek był tylko jeden - na miejscu hotel z parkingiem
strzeżonym.
Kierunek Lwów
Jak już wspomniałam do Lwowa mamy jakieś 3 godziny drogi i to w
większości autostradą, a więc trasa przebiega szybko, jest jednak mały haczyk.
Postój na granicy to istna męczarnia. W kierunku Ukrainy kolejka była dość
spora, a więc na granicy czekaliśmy ponad 3 godziny, po przyjeździe do bramek
przechodzimy kontrolę graniczną oraz celną, gdzie również sprawdzane są
dokumenty samochodu. My dodatkowo po kontroli czekaliśmy jakieś 10 minut, aż
kierowca, który nas blokował odjedzie swoim autem dostawczym. Niemniej jednak
sama kontrola była raczej bezbolesna - paszporty, dowód rejestracyjny, otwarcie
bagażnika i nic więcej.
Ok, przekroczyliśmy granicę i co dalej?
- Po pierwsze warto wyłączyć Internet, a najlepiej przełączyć telefon na tryb samolotowy. Niestety opłaty na Ukrainie za połączenia są drogie, także nie polecam dzwonić, warto wybrać hotel z darmowym Wifi.
- Po drugie trzeba nastawić się, że stan dróg nie jest rewelacyjny, gdyż są one wyboiste i jedzie się jak po torach kolejowych. Choć najgorszy stan dróg jest tak naprawdę w samym Lwowie – brukowane uliczki z masą dużych dziur.
- Kolejna sprawa to policja! Nastawcie się, że na trasie Krakowiec – Lwów będzie jej pełno. Dlatego polecam stosować się do ograniczeń prędkości. Pamiętajmy, nie jesteśmy u siebie, choć wiadomo - zawsze warto przestrzegać przepisów!
- Jeszcze mała uwaga - od listopada do marca, na Ukrainie, obowiązkowa jest jazda na zimowych oponach.
Kierunek dom
W stronę powrotną wiedzieliśmy już czego możemy się spodziewać.
Zarówno droga jak i przeprawa przez granicę były nam już znane. Choć ku naszemu
zaskoczeniu przejście przez polską granicę trwało już znacznie dłużej. Z Lwowa
do przejść granicznego jest jakieś 50 minut drogi, która przebiegła nam dość
sprawie. Po przyjeździe na przejście graniczne praktycznie zero samochodów,
więc od razu na naszych twarzach pojawił się uśmiech, pomyśleliśmy – tym razem
będzie szybko. Niestety tak nie było! Polska straż graniczna nie dość, że
sprawdzała kilkukrotnie paszporty i dowód rejestracyjny, to dodatkowo przegląda
każdy jeden samochód. Musieliśmy wysiąść wszyscy z samochodu, wyciągnąć i
otworzyć walizki, przez co w rezultacie na przejściu staliśmy około 2 godzin.
Niby mniejsza kolejka, ale tak naprawdę wyszło podobnie. Także, jeśli
wybieracie się na Ukrainę samochodem, przygotujcie się na 2-3 godzinny postój.
Wybór noclegu we Lwowie
Tak jak już pisałam wcześniej, wybierając nocleg zależało nam, aby obok
hotelu był parking prywatny, to był nasz priorytet. Trochę naczytaliśmy się o
tym, że Ukraińcy kradną rejestracje polskich samochodów itp. Poza tym w samym
Lwowie dało się zauważyć, że raczej auta z innymi rejestracjami niż ukraińskie
nie stały nigdzie na widoku.
Noclegu szukaliśmy standardowo na stronie booking, gdzie natrafiliśmy
na Hotel Etna z całkiem fajnymi ocenami i właśnie bezpłatnym, zamkniętym
parkingiem.
Hotel Etna położony jakieś
2,5 km od centrum miasta, tak więc spokojnie można przejść pieszo – 30 minut i
jesteśmy na miejscu. Sam hotel jest niewielki, urządzony raczej prosto, ale
przytulnie. W ofercie znajdziemy darmowe wifi, telewizor, zadbaną łazienkę czy
śniadanie. Choć tego ostatniego nie polecam, bo słabe. Pokoje niewielkie,
przytulne idealne na 2-3 doby. Fajne jest to, że w hotelu można porozumieć się
zarówno w języku angielskim, jak i polskim. Z zewnętrz hotel nie należy do
najpiękniejszych, gdyż położony jest obok ruin jakiejś starej hali fabrycznej i
warsztatu samochodowego, ale to nieistotne - do Lwowa jedziemy zwiedzać, a nie
siedzieć w hotelu!
Ogólnie hotel Etna wywarł na
nas pozytywne wrażenie i śmiało możemy go polecić! Tanio, czysto, przytulnie i
blisko centrum.
Co udało się na zwiedzić we Lwowie
Plany mieliśmy bardzo ambitne, ale przyznam, że jakoś bardziej
buszowaliśmy po knajpach niż muzeach. Niemniej jednak udało się nam zobaczyć
kilka fajnych miejsc.
Opera Lwowska, jeden z
piękniejszych budynków we Lwowie, który zachwyca zarówno nocą jak i podczas
dnia. Architektura, elewacja, rzeźby tu wszystko jest piękne. Ponadto budynek
znajduje się praktycznie w samym centrum Lwowa, a więc nie trudno jest go
zauważyć. Polecam też deptak obok opery, na którym znajduję się pomnik Tarasa i Adama Mickiewicza.
Obowiązkowy punkt, czyli Rynek
Lwowski (Stare Miasto), który posiada stare, ale imponujące kamienice,
kryjące w sobie niezwykłe piękno jakim jest chociażby włoskie podwórko (wstęp kosztuje 10 UAH, czyli około 1,60 zł). Tuż
obok rynku ciągną się tory, gdzie przejeżdżają tramwaje. Całość ma niezwykły
klimat, od którego trudno oderwać wzrok.
WŁOSKIE PODWÓRKO
Katedry i kościoły we Lwowie,
tak naprawdę każda inna i każda potrafi zachwycić. Nam udało się zobaczyć,
kilka takich miejsc.
Pałac Potockich, miejsce
które zaraz po Operze Lwowskiej, bardzo mnie zachwyciło. Ogromny budynek wzniesiony w latach 1888–1890. Zachwyca
przestrzenią i niezwykłym podwórzem.
Lwowskie targowiska i bazary,
gdzie można kupić praktycznie wszystko za niewielkie pieniądze. Targowiska rozsiane
są po całym Lwowie, w bocznych uliczkach, jak i przy większych przystankach
autobusowych.
Lwów to przede wszystkim niekończące się alejki, budynki ze wspaniałą
architekturą i targowiska. Na co jeszcze warto zwrócić uwagę będąc w tym
mieście to dachy, można je podziwiać chociażby z ratusza, ale my ze względu na
słabą widoczność darowaliśmy sobie ten punkt.
Co i gdzie jedliśmy we Lwowie
Będąc w Pradze czy na Cyprze naszym obowiązkowym punktem było
poznawanie smaków danego regionu, tak samo w przypadku Lwowa, choć wydaje mi
się, że nie skosztowaliśmy wszystkich specjałów.
Pierwsza restauracja, o którą zahaczyliśmy znajdowała się nieopodal
Opery. Tak naprawdę po całej drodze Polska-Ukraina byliśmy tak głodni, że
zjedlibyśmy cokolwiek. Wybór padł na Flashka
Kalayna. Bardzo klimatyczna restauracja, gdzie zamówiliśmy mało ukraińskie
jedzenie bo burgery, jednak były nieziemsko dobre. Ponadto moi rodzice zamówili
sobie barszcz ukraiński, swoją drogą też pyszny. Ceny jak na restauracje w
centrum całkiem ok. Piwo, które jest z reguły naszym wyznacznikiem kosztowało
50 UAH.
Kolejna restauracja, którą serdeczne polecam i którą odwiedziliśmy na
drugi dzień była Kryivka, totalnie
odjechana knajpa, do której aby wejść trzeba podać hasło. Przy wejść Pan przebrany
za żołnierza częstuje likierem, następnie przechodzimy przez ukryte drzwi, aby
znaleźć się w podziemiach knajpy. Wszędzie towarzyszy klimat wojskowy, leżą
karabiny, łuski pod nogami itp., nawet jedzenie podawane jest w menażkach,
niezwykłe przeżycie. Tutaj zamówiliśmy danie ukraińskie dla 4 osób, w którego
skład wchodziły: galaretki drobiowe, sałatki, warzywa pieczone na grillu, duży
kawałek boczku i kiełbasy, pieczywo oraz pasty. Do tego herbata oraz 5 piw. Za
wszystko zapłaciliśmy dość sporo, bo 1300 UAH, ale nie żałujemy - klimat wywarł
na nas ogromne wrażenie, dlatego chętnie kiedyś tam wrócimy.
Restauracja ta znajduje się na rynku i jest oznaczona jedynie
niewielkim szyldem, także raczej trudno ją znaleźć, ale w końcu to Kryjówka.
W tym dniu odwiedziliśmy również Teatr Piwa Pravda, czyli browar, który
mieści się w starej kamienicy, co z połączeniem wnętrza knajpy wygląda
świetnie. Ceny piwa wahają się tam o 60 do ponad 100 UAH. Fajna miejscówka, aby
się nieco zatrzymać i pooglądać Stare miasto przez okno.
Ostatni punktem były pierogi, czyli
poszukiwania knajpy, w której to podadzą typowo lwowskie pierogi. Niestety
trafiliśmy do restauracji, gdzie pierogi nie do końca nam smakowały, przez co
bardzo się zawiedliśmy. Z tego wszystkiego nawet nie pamiętam nazwy tej knajpy.
Co prawda było dość tanio, ale oczekiwaliśmy czegoś więcej…
Ok, kolejne miejsce na mapie
odhaczone. Jak już wspominałam, Lwów był już dawno naszym celem, a więc cieszę
się, że udało się nam go w końcu zrealizować. Miasto nam się spodobało, do tego
stopnia, że już wiemy – wkrótce tam wrócimy!
Napiszcie w komentarzach czy byliście już w Lwowie, jeśli nie to
zachęcam Was do odwiedzenia tego miasta i skorzystania z naszych wskazówek. A
jak macie jakieś pytania, piszcie w komentarzach!
Zobaczcie też:
Do następnego!
Komentarze
Prześlij komentarz