Snoorkowanie, delfiny, drapieżne ryby i lazurowe morze, czyli co podobało mi się Egipcie
Tak jak myślałam mój pierwszy post z Hurghady jednych zachwycił,
drugich przeraził. Na wstępie wspomnę, że zarówno wpis z kilkoma praktycznymi wskazówkami dotyczącymi wyjazdu do Egiptu, jak i dzisiejszy, w którym będę
zachwycać się moimi doznaniami podczas pobytu nie mają na celu namawiania Was
do wizyty w tym kraju. Szczerze, gdyby ktoś mi powiedział, że w tym roku spędzę
tydzień w Hurghadzie to bym go wyśmiała, w końcu zamachy, terroryści,
muzułmanie, rekiny itp., swoją drogą tych ostatnich bałam się najbardziej do
tego stopnia, że przed wyjazdem śniły mi się po nocach :). Tak więc nie
namawiam, bo to tylko i wyłącznie osobista decyzja, ale opowiem Wam dziś o
kilku sytuacjach, w których dowiecie się dlaczego nie żałuję wydanych na wyjazd
pieniędzy i tego, dlaczego zdecydowaliśmy się na wizytę w muzułmańskim
kraju.
Snoorkowanie, delfiny, drapieżne ryby i lazurowe morze, czyli co podobało mi się Egipcie
Kosztowało nas to około 200 zł (chyba nawet mniej) za 2 osoby i
uważam, że był to jeden z lepszych naszych wydatków w Egipcie. Z racji tego, że
nie chcieliśmy się nigdzie zapuszczać sami, postawiliśmy na zorganizowaną
wycieczkę z biurem podróży. Zamówiliśmy ją już z domu, kilka dni przed wylotem.
Wycieczkę rozpoczęliśmy już o godzinie 9, gdzie autobus zgarnął nas z
pod hotelu. Do portu jechaliśmy około 40 minut. Po przybyciu na miejsce, każdy
mógł wypożyczyć sprzęt do snoorkowania, które miało odbyć się na otwartym
morzu. Rejs razem z plażowaniem, snoorkowaniem i obiadem trwał kilka godzin. Sam rejs był niesamowity: wiatr we włosach,
lazurowe morze i pływające w niej rybki, meduzy i inne stworzenia, byłam
zachwycona w zasadzie z każdą minuta coraz bardziej!
Morze jak ze zdjęć przerobionych w Photoshopie
Celem wycieczki była Wyspa Giftun, która jak przeglądałam zdjęcia w
Internecie, nie robiła na mnie jakiegoś szczególnego wrażenia. Wyspa jak wyspa,
piasek, górki i morze dookoła. Jednak gdy do niej dopływaliśmy nie mogłam
uwierzyć w to co widzę. Zacznijmy jednak od tego, że obsługa statku zafundowała
nam dodatkową atrakcję, czyli rejs malutką, praktycznie rozpadającą się
motorówką, w ponad 30 osób. Panikowałam i to strasznie! Wyobraźcie sobie: 30
osób, 2 telefony, kasa w kieszeni i aparat na szyi. Potrafię pływać, więc jeśli
wypadłabym z łodzi, to pewnie bym nie utonęła, jednak fakt, że mieliśmy dużo
cennych rzeczy przy sobie, mnie przerażał. Panowie ze statku mieli z nas tylko
radochę, a gdy widzieli, że ludzie panikują to specjalnie bujali motorówką -
czułam chwilę grozy. Na szczęście na wyspę dopłynęliśmy cali, zdrowi i bez
przemoczonych ubrań.
Wyspa zrobiła na mnie ogromne wrażenie, to pustynia otoczona
przepięknym lazurowym morzem, która wygląda niczym zdjęcie z Photoshopa. Oczom nie
wierzyłam i nigdy nie pomyślałabym, że coś takiego zobaczę akurat w Egipcie i
to w tym roku. Z wielką chęcią wskoczyliśmy do wody, która była przejrzysta i
ciepła – wręcz idealna.
Kolejne marzenie spełnione – delfiny w swoim naturalnym środowisku
Przed dotarciem na wyspę mieliśmy niewielki przystanek. Nikt nie
wiedział o co chodzi, aż tu naglę Panowie ze statku zaczęli krzyczeć „delfiny”.
Kolejny szok i niedowierzanie - serio? Już lepiej być nie mogło. Delfiny
pływały sobie w grupie w pobliżu statków, gdy ludzie je wołali one cieszyły się
i skakały. Świetny widok, aż chciałabym z nimi popływać, hmm… może kiedyś?
Myślicie, że to realne? Dlaczego nie!
Filmiki z delfinami, możecie zobaczyć na moich Instagramie w relacji
wyróżnionej pod nazwa Hurghada.
Snoorkowaliśmy na otwartym Morzu Czerwonym
Skoro mamy snoorkować, super z wielką chęcią, nie spodziewałam się
jednak, że na otwartym morzu, no bo przecież rekiny… Jak już wspomniałam, to
właśnie rekinów najbardziej się bałam jadąc do Egiptu. Nie wiem dlaczego, ale fakt,
że pływają one gdzieś sobie po morzu mnie przerażał. Gdy statek zatrzymał się w
miejscu gdzie głębokość wynosiła ok 10 - 15 metrów, stwierdziłam, że chyba
sobie kpią ja na pewno nie będę snoorkować – jeszcze nie upadłam na głowę.
Jednak gdy zobaczyłam jak większość osób schodzi do wody i utrzymuje się na
niej, zdałam sobie sprawę, że też tak chcę! Dlatego podczas drugiego przystanku
przy rafie kolorowej zeszłam do wody. Przez chwilę nawet patrzyłam na dno
morza, ale nie do końca spodobał mi się widok Mureny – prawdopodobnie ktoś
widział płaszczkę, ale to nie byłam ja, ani mój mąż. Mimo, iż lubię pływać,
lubię wodę, nie spodziewałam się, że zejdę ze statku na otwarte morze, niemniej
jednak było to piękne doświadczenie i chcę więcej. Nawet zapomniałam, że gdzieś
tam mogą pływać rekiny.
Wyspa Giftun – to był dzień
pełen wrażeń, który zapamiętam na bardzo długo. Nigdy nie pomyślałabym, że
będzie tak pięknie! To trzeba zobaczyć!
Jeździłam na wielbłądzie
..i w tym momencie fala hejtu przepłynie przez mojego bloga – jak
mogłam wykorzystać tak zwierzę? W dzisiejszych czasach ludzie dbają bardzo o
zwierzęta i cieszy mnie to ogromnie, szkoda tylko, że większość z tych osób
zapomina o tym, że innych ludzi też powinno traktować się z szacunkiem, ale nie
o tym dzisiaj! Myślę, że wielbłąd, na którym miałam okazję się przejechać (o
ile można tak napisać :),ma
się lepiej niż te które wykorzystywane są jako siła robocza. Przez cały dzień
siedzi w cieniu, dostaje pożywienie od właściciela czy nawet turystów i od
czasu do czasu przejdzie się po plaży, nic więcej. Jedynym minusem może być dla
niego płachta, którą ma na sobie. Co do przejażdżki trwała ona około 10 minut i
było to kolejne super doświadczenie. Wielbłąd gdy podnosi się z ziemi, dość
mocno rzuca, a więc nie trudno o to by wylądować na ziemi. 10 minut na
wielbłądzie kosztowało nas 13 dolarów, ale ja miałam radochę przez cały dzień
do tego stopnia, że chodziłam za mężem i cały czas się mu chwaliłam, że
jeździłam na wielbłądzie.
Tempetratura w Egipice – maj 2019
Chcieliśmy piękną pogodę w maju na urlopie i taka też była. 34 stopnie
non stop, po 2 dniach chowaliśmy się w cieniu, mimo to spaliliśmy się jakieś 3
razy, chociaż notorycznie smarowaliśmy się kremami. Jedynym ratunkiem był
balsam kojący, który nie wiem jakim cudem znalazł się w mojej walizce. Ponadto
kapelusz, chusta czy cokolwiek innego obowiązkowo, gdyż można się szybko
przegrzać. Zdziwieniem jednak dla nas było to, że mniej więcej o godzinie 17,
wysoka temperatura zmieniała się w bardzo zimny wieczór, który po upalnym dniu
był ratunkiem (przydało by się tak teraz w Polsce).
Temperatura morza i co w nim pływa
Jeśli przez cały rok temperatura w Egipcie jest wysoka, to nic
dziwnego, że morze jest nagrzane niczym w termach. Serio jest tak ciepłe, że aż
dziwne i można się w nim poczuć jak w gotującej zupie. Tak więc jeśli
chcieliśmy się ochłodzić, jedynym ratunkiem był hotelowy basen. Z racji, że
woda w morzu jest ciepła, pływają w niej bardzo dziwne stworzenia, wężowidła,
mnóstwo meduz, kraby itp. Nam udało się zobaczyć: ogromną ilość wężowideł,
meduz i małych krabów, mureny oraz niewielkie rybki. Chyba najbardziej mnie
przerażały wężowidła, które podczas przypływu chowają się w piasek.
Tydzień w Egipcie pokazał mi jaki piękny jest świat, wystarczy tylko
ruszyć się z miejsca i nie wrzucać wszystkich do jednego wora! Dla mnie były to
jedne z lepszych wakacji, o których będę długo wspominać. Tyle doświadczeń, o
których nawet nie marzyłam. Było pięknie i na pewno kiedyś tam wrócimy.
Zobaczcie też:
Do następnego!
Komentarze
Prześlij komentarz