Moje codzienne, wieczorne rytuały – pielęgnacja wieloetapowa
Już kilka razy wspominałam na blogu o tym, że moja codzienna,
wieczorna pielęgnacja zmieniła się całkowicie. Tak naprawdę w końcu zaczęłam
się do niej przykładać. Zajmuje mi to sporo czasu, ale efekty wynagradzają
wszystko. Mam jeszcze tylko nadzieję, że uda mi się w końcu wdrożyć w moją
codzienną rutynę spożywanie większej ilości
wody. Chciałbym również wrócić do poranków z piciem wody z miodem i cytryną, o
czym ostatnio kompletnie zapominam.
Jeszcze nie tak dawno, wieczorna pielęgnacja trwała u mnie bardzo
krótko. Używałam jedynie żelu oczyszczającego, nakładałam krem i czasem serum. Wydawało
mi się wtedy, że moja skóra jest dobrze oczyszczona i przygotowana do snu, a poranne
zmęczenie i szary wygląd twarzy tłumaczyłam sobie niewyspaniem. Otóż myliłam
się i to bardzo, co dotarło do mnie już po tygodniu z wieloetapową
pielęgnacją.
Co dały mi codzienne, wieczorne rytuały – pielęgnacja wieloetapowa
Jak już wspomniałam, moja skóra zawsze po przebudzeniu, była szara
pozbawiona blasku i wyglądała na zmęczoną. Odkąd zaczęłam przykładać się do
wieczornej pielęgnacji, zauważyłam znaczną równicę. Wygląd mojej skóry wyraźnie
się poprawił – jest bardziej promienna i gładka. Co najważniejsze, występuje na
niej znacznie mniej zaskórników, a krosty pojawiają się bardzo sporadycznie. Suche
skórki również praktycznie nie występują, dzięki czemu mogę się cieszyć ładnym
makijażem. Małym bonusem jest to, że dzięki wieloetapowej pielęgnacji mam
możliwość wypróbowania większej ilości kosmetyków. Kiedyś gromadziłam zapasy,
teraz się ich pozbywam.
Jak wyglądają moje codzienne, wieczorne rytuały – jakich kosmetyków używam najczęściej?
Istotną rolę w mojej pielęgnacji wieloetapowej odkrywa demakijaż. To
dzięki niemu mogę przygotować skórę tak, by wszystkie maseczki czy kremy
zaczęły działać. Odbywa się to w trzech, a czasem w czterech krokach.
1. Demakijaż oczu, ust i pierwszej warstwy podkładu w tym zanieczyszczeń
powstałych w ciągu całego dnia. Z pomocą przychodzi płyn micelarny, który usuwa
te najtrudniejsze do zmycia warstwy makijażu, czyli: eyeliner, cienie, pomadki,
czy podkład. Do moich ulubieńców należą dwa płyny micelarne: pierwszy marki Nature Queen (klik), drugi marki Synchroline z serii Sensicure do skóry
wrażliwej (klik).
2. Demakijaż z pomocą olejku. To mój ulubiony krok. Uwielbiam, gdy
olejek otula moją twarz, mogłabym to robić non stop. Do tej czynności zamiennie
używam olejku Nature Queen (klik) i olejku z pestek śliwki (klik).
3. Demakijaż z kosmetykiem na bazie wody. Ma on na celu usunięciu już
wszystkich resztek makijażu, które znajdują się jeszcze na skórze. W tym celu
najlepiej jest użyć pianki, żelu lub mleczka oczyszczającego. Dla lepszego
oczyszczenia ostatnio dodatkowo używam silikonowej szczoteczki do twarzy. Jeśli
chodzi o kosmetyki to moimi ulubieńcami są: pianka kolejny raz marki Nature
Queen (klik), Noveclear WHITEN (klik) oraz żel-tonik Oriflame, Novage.
Oczyszczający żel-tonik do mycia twarzy Oriflame NovAge SupremeCleansing, nie podrażnia, natomiast rewelacyjnie oczyszcza bez naruszenia
bariery ochronnej skóry. Ponadto nawilża, tonizuje oraz dodaje blasku. Skóra po
aplikacji jest miękka, zdrowsza i bardziej elastyczna. Dodatkowym plusem tego
żelu jest wydajność i przyjemny zapach.
4. Krokiem, którego nie trzeba wykonywać codziennie jest złuszczanie
martwego naskórka. Należy jednak pamiętać o tym by stosować go 2 lub 3 razy w
tygodniu. Ten krok tuż zaraz po stosowaniu olejku do demakijażu jest moim ulubieńcem.
Po tej czynności moja twarz jest wygładzona i bardzo delikatna. W tym celu
używam zamiennie peelingu i czarnego mydła. Delikatny peeling, który działa i
mogę Wam polecić to RAPAN BEAUTY Smocza Krew, o którym przeczytacie tutaj. Jeśli
chodzi o czarne mydło to aktualnie stosuje Savon Noir, które dogłębnie
oczyszcza, rozpuszcza martwy naskórek, nawilża, nie zatyka porów oraz dotlenia
skórę. Ponadto ma działanie przeciwzmarszczkowe, wygładzające i odżywiające. W
zasadzie to mój numer jeden w złuszczaniu martwego naskórka. Czarne mydło
aplikuje za pomocą rękawicy Kessa.
5. Tonizacja skóry, której zadaniem jest przywrócenia naturalnego pH skórze. Jeszcze nie tak dawno do końca nie wiedziałam, co ma na celu stosowanie toników i hydrolantów. Kiedy wdrożyłam je w swoją codzienną pielęgnację, zaczęłam zauważać, że jest to ważny krok, którego nie powinniśmy pomijać. Nie dość, że przywraca naturalne pH skórze, to dodatkowo usuwa resztki zanieczyszczeń, regeneruje barierę ochronną skóry, odżywia, nawilża, koi, poprawia elastyczność skóry oraz przygotowuje skórę do wchłonięcia serum czy kremów. Do moich ulubieńców należy tonik Nature Queen (klik) oraz tonik przeciwzmarszczkowy Babo, który błyskawicznie się wchłania, przynosząc ukojenie skórze.
5. Tonizacja skóry, której zadaniem jest przywrócenia naturalnego pH skórze. Jeszcze nie tak dawno do końca nie wiedziałam, co ma na celu stosowanie toników i hydrolantów. Kiedy wdrożyłam je w swoją codzienną pielęgnację, zaczęłam zauważać, że jest to ważny krok, którego nie powinniśmy pomijać. Nie dość, że przywraca naturalne pH skórze, to dodatkowo usuwa resztki zanieczyszczeń, regeneruje barierę ochronną skóry, odżywia, nawilża, koi, poprawia elastyczność skóry oraz przygotowuje skórę do wchłonięcia serum czy kremów. Do moich ulubieńców należy tonik Nature Queen (klik) oraz tonik przeciwzmarszczkowy Babo, który błyskawicznie się wchłania, przynosząc ukojenie skórze.
6. Aplikacja serum – aktualnie stosuję serum Noveclear WHITEN (klik)
oraz przeciwzmarszczkowe serum Babo.
Serum Babo, ma genialną, żelową konsystencję, która natychmiastowo
wchłania się w skórę. Można je stosować zarówno na dzień jak i na noc.
Doskonale sprawdzi się pod makijażem nie rolując go. Zaraz po aplikacji można
zauważyć, że skóra robi się miękka, wygładzona i odżywiona. Serum Babo jest
bardzo wydajne, 50ml buteleczka wystarczy na bardzo długo (przy codziennym
stosowaniu spokojnie ponad miesiąc).
7. Relaks z maskami w płachcie. Nakładanie maski w płachcie to dla
mnie czysta przyjemność. Doskonale odpręża to moją skórę, a efekty po aplikacji
zauważalne są niemal natychmiast. Skóra jest wygładzona, delikatna, odżywiona i
pełna blasku. Wśród masek w płachcie nie mam swoich ulubieńców, bo tak naprawdę
większość sprawdza się dobrze na mojej skórze. Jednak ostatnio testowałam maski
Mitomo (klik).
8. Aplikacja kremu pod oczy. Ten krok również jeszcze nie tak dawno
omijałam. Kremu pod oczy używałam sporadycznie, teraz jest to moja rutyna,
która pozwala mi zauważyć, że skóra w okolicach oczu odpowiednio zadbana
wygląda zdecydowanie lepiej. Aktualnie stosuję odżywczy krem pod oczy Kocanka
Włoska marki Fitomed (klik).
Kroków jest całkiem sporo, ale w praktyce taka pielęgnacja trwa około
20 minut. Nie jest to strasznie długo, a pierwsze efekty można zobaczyć już po
dwóch tygodniach.
Dajcie znać w komentarzach jak to jest u Was z codzienną, wieczorną
pielęgnacją!
Do następnego!
U mnie jeśli chodzi o wieczorną pielęgnację, to wszystko zależy od dnia i czasu. Niestety przy 3 dzieci nie jest to takie proste. ;)
OdpowiedzUsuń